Mundus vult decipi, ergo decipiatur. Świat chce być oszukiwany, niechże więc będzie...
Jeszcze nieco historii. Historii VAT w Polsce.
Podatek od towarów i usług wprowadzano jako podatek od wartości dodanej, w skrócie VAT („value added tax”). Już po jego wprowadzeniu Minister Finansów ogłaszał wielkie budżetowe sukcesy tej operacji. Dzisiaj trudno znaleźć rzetelne dane dotyczące wpływów do budżetu po wprowadzeniu podatku VAT w 1993. Jeśli mnie pamięć nie myli, to Rząd w kolejnych latach podkreślał przekraczające kilkukrotnie wszelkie założenia faktyczne wpływy do budżetu z tytułu podatku VAT.
A jakie były faktyczne koszty dla przedsiębiorców? Podatek VAT jest tylko teoretycznie sprawiedliwy, rzekomo opodatkowuje tzw. wartość dodaną czyli odpowiednik marży. Ale to tylko teoria, a właściwie utopia.
W praktyce system poboru VAT tworzy patologie i oszustwa a także pozwala Państwu na dowolne i niesprawiedliwe rozwiązania, oczywiście wszystko kosztem przedsiębiorców. W roku 1993 Państwo stosowało niespotykane w historii gospodarczej Polski represje wobec podatników VAT. W ówczesnej ustawie znalazły się zapisy wprowadzające tzw. sankcje. Sankcje w istocie stanowiły połączenie domiaru podatkowego i kary. Sankcja w 1993r. wynosiła 500% kwestionowanego podatku VAT. Podatnik tracąc prawo do odliczenia podatku VAT musiał jeszcze dopłacić ową sankcję w wysokości 500% utraconego podatku VAT. Urzędnicy urządzali wręcz polowania na przedsiębiorców, uznaniowo odbierając im prawo do odliczenia podatku VAT naliczonego. Wyobraźcie sobie dramat przedsiębiorcy np. branży budowlanej, który tracił prawo odliczenia podatku od faktury w kwocie 1.000.000 + 220.000 zł a dodatkowo obciążonego sankcją w wysokości 1.100.000 zł! Informacje o samobójstwach zdesperowanych przedsiębiorców podawała dosyć często prasa. Za co nakładano takie sankcje? Za każdą wadliwość znalezioną w fakturze. Urzędnik stawał się panem życia i śmierci. To w tamtym okresie zrodziła się powszechna wrogość obywateli wobec urzędników aparatu skarbowego. Wadliwością w fakturze mogło być wszystko. Powszechnie odbierano prawo do odliczenia oraz nakładano sankcję z takich powodów jak: nieczytelny podpis sprzedawcy lub nabywcy, niewyraźnie wpisane nazwiska osób podpisujących, brak pieczątki sprzedawcy na fakturze, pomimo wpisania pełnych danych sprzedawcy. Za wadliwości skutkujące odebraniem podatku oraz nałożeniem sankcji urzędy uznawały także błędy ortograficzne w nazwach i adresach jakiejkolwiek pozycji lub danych przedsiębiorców brak napisu „oryginał” a jednym z najczęstszych „wykrywanych” błędów było np. niewłaściwe użycie znaków „-„ rozdzielających cyferki w numerze NIP. Wówczas urzędy skarbowe nadając numery NIP z nieznanych powodów nadawały numery NIP z tymi znakami dodatkowymi. Nadawano przedsiębiorcy numer NIP o konfiguracji: 123-456-78-79. Jeśli w fakturze wpisano ten numer w konfiguracji 123-45-678-79, albo jeszcze innej, to taka faktura nie dawała prawa do odliczenia podatku VAT i nabywca obciążany był dodatkowo sankcją.
Po wielu miesiącach takich grabieży i wraz z pojawieniem się pierwszych wyroków ówczesnego NSA fiskus złagodził swoje stanowiska dopuszczając tzw. błędy mniejszej wagi czyli wadliwości w fakturach dopuszczające prawo do odliczenia. Ale i tak podatek VAT pozostał głównym dostarczycielem „kasy” dla wszystkich rządów. Po prostu system patologiczny pozwala na patologiczne zachowania.
Rządzący mocno chwalą sobie funkcjonowanie podatku VAT. Ponieważ naprawdę nie interesuje ich stan gospodarki. Dzięki VAT mogą dokonywać dowolnych spekulacji jak też wyciągnąć z przedsiębiorstw więcej VAT. Obecnie stawka podstawowa wynosi 23% czyli jeżeli przedsiębiorca chce coś sprzedać za 100 zł to musi to sprzedać za 123 zł z czego 23 zł musi oddać Państwu. Czy cena 123 jest akceptowalna przez klientów. Ale Rząd jak zechce to może od przedsiębiorcy zabrać w postaci VAT więcej niż 23 zł wystarczy parę sztuczek w tzw. przepisach, albo sankcji albo kontroli w nietypowych zakresach. Dla Państwa, zwłaszcza o takim ustroju jak Polska, VAT jest genialnym rozwiązaniem. Obywatel nie parający się biznesem narzeka na ceny, ale nie buntuje się na VAT, bo tego bezpośrednio nie widzi i nie wyróżnia. Przedsiębiorca jest płatnikiem VAT i zawsze można z niego wydoić jak sok z cytryny więcej VAT, a narzekania na ceny będą kierowane do przedsiębiorcy, bo przecież to on nie państwo sprzedaje czyli bierze pieniądze od obywatela.